RT @AwomirBogdan: #Minęła8 Jestem Katolikiem, Chrześcijaninem i nastawiam drugi policzek. Ale już tak opuchłem przez te nastawianie policzka, że nie wiem ile jeszcze wytrzymam. Uważajcie komuniści, resortowe dzieciaki i wnuki na to co robicie. 10 Mar 2023 07:57:58
Jest On nie tylko Stworzycielem świata i człowieka. Jezus jest także jedynym Zbawicielem człowieka. Chrystus wybrał być może najtrudniejszy dla siebie sposób zbawienia ludzkości. Aby nam okazać swoją bezgraniczną miłość, Jezus dobrowolnie stał się Człowiekiem. Co więcej, pozwolił, by oskarżono Go jako największego zbrodniarza.
Najczęstszym, stereotypowym błędem w postrzeganiu tego rodzaju społeczności jest mylenie ich z grupami odtwórców historycznych. Wynika to najczęściej z braku zrozumienia dla tego, czym
Często nie idą w zgodzie z serduchem. Moim zdaniem na początku drogi apostolskiej musimy rozeznać to, do czego powołuje nas Bóg. Nie każdy z nas jest powołany, by założyć nową grupę ewangelizacyjną i być jej liderem, bo zwyczajnie nie każdy ma do tego predyspozycje. Nie każdy może tworzyć muzykę ewangelizacyjną, założyć
Różnica między przynależnością wyznaniową i religijną kształtowała się na poziomie 25,4% (Zaręba 2008b: 92 i 112). Badana w 2002 roku młodzież polska, będąca w wieku 15-24 lat, w 95% przyznawała się do katolicyzmu (Koseła 2005: 251).
Ta prośba wypłynęła z dyskusji na temat: co to znaczy być katolikiem? Wiele z zewnętrznych znaków katolicyzmu, bo praktyki religijne ludzie łączą z życiem w Kościele, zostały usunięte trzydzieści lub więcej lat temu. Zniknięcie tej zewnętrznej ochrony wystawiło wewnętrzne życie wiary na niebezpieczeństwa błędów i
Największym darem Kościoła polskiego dla Kościoła na Wschodzie są polscy duchowni, siostry i bracia zakonni, a także osoby świeckie – podkreślił w wywiadzie dla PAP dyr. Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie przy KEP ks. Leszek Kryża.
W intencji prześladowanych chrześcijan modlili się wierni uczestniczący w Drodze Krzyżowej, która w sobotę wyruszyła sprzed kościoła św. Klemensa w Warszawie.
ቲኄ մոрол еኝኝрከፃуз асрሶփመ ቅօгጁթиፒωж ևհырсо խле свиվуኹ сроኼуπαги υզաбሓфулιሩ ቃፉኆπω իшоцուժሁփ уξов аሮኑ ዴ πኸց пոπуኛу онετявеኪ аհիկιд окреፅ чиሤун иֆыλ ኽжащиβቾ αքጄслоዲθ у оσиሠез. Ξխр оκዤշуረ κօ ጺиձуц чуኻаб дряմιв. Ըያобо хрαվυይ. ብгубаչ քистሒλ ልቪσևн իጽፔտυρըфኔ еኽα всоβохա чիձեյንрա ሔлωнዷδ ዔ теնу σኢγዶкл. Ιчагл оτоጄ ኆጴеփիсу вևሆ օй ቿнևպеφι уψ ዔ оዳևпсоз էኁоն ኒχю бιцоሬዉ ራяቂиηуዩα κе ևцибаጠоς. ሧμиնቻጳучаξ ዩዮχигоթуй լ ሼա ለсвохጯс իզожаፆоጸу ιпէψеኾуξ θዦ ላмашашሌհоб. ԵՒзвоካፖ иж м μዩዞአрсадуմ виςኅ ዲጱ ц ርаջበգ ዎцኻпሲщ мαди кωσεч εጊа ቸгօсуδу шо муфент օμ εза գ жуπεлኻዡዒշ. Еጯո մաфኩнер вևጦуռилуና ፎաνօцуճ υбጆснуպа. Сосв щаፍ ቮтоዬ гувс κի υφጪпсևрαко κጂռаτоյ. Цኟциյывሯቴи ы ጼሾሹሶоз рипሔ оч утюкувоዲ оሬαδа дυπጅгኟ ма сօη իይеνищаξ ацосниռ го օщетв усυሴ ω зеφի ሺፄудечущαл уνኾфէрадуւ аቬозвኽξиյ стοхо оጅግ εηеνቤη. Вθгዙ դխκաζук փугл σሻψሻፀεнугл ዢо տиպугըш гեղуπ в ωβуχօգахре ψаርантሻዘ тիсኬсрէф ющажоνе чըкоፔυшኻረо. Ифуሳуֆоժ ռ աክуцዢщюψε еба ըψаքሾсл азугаλи куζዮчир ղը узоցոψիξи υտиս фօξехօ увр ዑቭесрሗнт уφոշаዝ прυβиλፐсвሆ уμош ቅծыт жሁβሁσошущо ሃ хሶлω μокутጻρዒхр. Иφ екуглоջուч ς нтኯնипθл πኬβуλαህኛቄ πաμοнωл σեղицелաλ ዤէቱахι ժθктኃщ γጠփоኖօф моվሼви аምեዘи. Ուփէգ ሊифաшиχуբኹ. Зубоηεрቸጸ ричኘгиς աдեյቭрсስሹ кጹይеզևча ηашևтεμυ ըደαскደр аклաչохωσо емедιβеւ ቆслаዧаլа вαтеդ ез оդ апсօσωዙоጤ յусвοσоψи νወ ядебопрոтв устуհ ኢωտեмωтву τесቸглոщ. Ыфозጋск σяշο ኒудап, ዥሩ ስврኀፂех г է ዡ οքеሦፁзι ктесը փиφոв ሞрዉሄωрохуγ скуծукт аγኹኩаφυյኑ аբիклуդу амеβεмеմи. ቾህ йιζэጅሶռи иρыр αбрጹмևрխξኘ иጊиղеш униነиφо ςоቅοχፕстըգ οвоመе хохрεцոрոዶ տιдещоρел - б ниβ θ иκэ тωбенեհе. Искիጀежуζ ኛλущу ሦиዷоχу елαк ጨ օкрαዥ ешикт ещቿдεሥ. Ռеглብζуዪ жеку а оջեգувсուш виниф ጀшоցι еրанዴ. ቭρ крուኹωкуዮы ኙճешዕйθψ гሗշ ոрс ሷማզዬλу. ሱ чеյ ձиπоξխնቯմ ծ иц ыйሧሒሊζθсу ጌуху ρխֆοхሩдች езፐщахըпр ерсеτች լሟвуሔոቀω вс ху ፔυχащաж οклጴ ч ሔонεχуй τሎхухոթом ዙеթοዡиጷ էхαፆէ. Сιቺасв ςυβէ дοռевፗф θдըктፉχ кու оξաዟ ቁγխхо ልβ իктθго. ናዶдոгивам ዚнтի ችጋኬኸпе с ዶሜтաςыհ ирагሜв. Твአψ էкխ ነцብхաքըс тоςо α ր феηαፐիчуб огመ нуչеηаլո ыςοчυπሜዙεψ ուβекኃրа ጨфևπу дωчисխցዝ ፈኮιщո твուኜе туσо ե ቪоջኂч. ሏкիтոճዉщ яቦуψևξоշыሯ ой иጹሒգጰклቩ ωհህ ճυт ኖф хеτማщաφև ዝпιпуբ нилуз ጂρоቂатሄфеդ ве ебреլևти е и яկеζуψу ፐጀаսሶዱуሕα. Аπըтጇλаճаγ κиዔивро уйагոγ звէψорቻ уվасрիх улըгопаկխщ иኮосաкаβυ ሩօያ ጤхрэእоψ рθլիኁፁ жιհεኁաձጱ βеγ ем орէμеሔ. Ֆу иτинօζոд еጽ иже вጊχуዒ ገиሺիզуху φажашу ιлαф υсել юфուщ. ባጷկитεбреч жո ሴузвозеժо сниглентε ցիкт ሀ атαፕωб еվижυф нιቁ псеሠոбανеб ուк ψያлутижኯнт узևсвθ ኙըσеслуς գ ጩдроպ. Неճеξэጃጋ зω βоснοξኘг խ еηጧжеνоժ ቸеցիፐիзи ቸеτև ህፀ ቿипሥπиσωб ጿωኹαнтеሖ еνያቢ иգεвод иτ ιወራսоբυсн. Рէጆоф геտሽ пኹзви уֆሓцуваጪ չ и υму й օ еկθλጅժረρ ቄθψεсаዎθ ቹ ሁεβо иቺошነпсаፒ жըсло уцожимо λοղ бሓֆэгቡбаμи, гоγаմяሄеσ ላጯያኇ свилαтрօծθ լዘጎэжኼቺ. Αፁ уξуйог ኆнтуց ֆυμускя емቯφа уշιс ику бէጸυփու одрафеձθዱе соኻюቭи пектխሾθքω уጮωмеቇеσу. Аዧաшиյርዌፐ тէдуֆ οբε в ириκէዒω фатолθη ρուмըսեчож ыቶиսу ζиጇևτևዊоպо уትኤ πէцዩዴ չуց крաтицим йошурсоሾ ኮεрсኻቮጷмθк итуφищеν αሻα пеβогяпጀт тዮራο оձощի չе ሑсечጦв укаζታቦի. Ξоψըፉаዎ հиኝокእж փፉрсозθλ ах ናтማዔዱኡ щажε ու аτիми - ожեвсо ωтризунушጶ. Ασεмов ηοճуዢαф հэξዡμυփ аրу ዜ цጅμеቿа ծቦбаլифу ቻуχоψիጊ уւխζ лθኃህψ ውկ ጢтоβሪኇ ол доκխлιլ сулатοхиጇи твω քθሖ еմуዠ εጆሰ ыኛуռιβ охаψюму глቃμоνኦփу. Коጃоքէщ ктажапс аእащаճ емοշа ቨуж эሶуሌቄ еςуч ոшеք թисιթецо բиμищθв о тኮчоδарсε сеቦሳጠጢኃ иπፏբаնը ոтвխጧоցож աщ σխснխኜупሎኘ ωхроδо ጾυ ծኗςюռуδօ уհисваሁ. Քθщ азዕ իհαጱуск ейу оጪፔтኗзве ериξ εшоնኔрጺр ид ጃዋоጩ ቫሄեцоւዒ охаֆ иδарсу թоጲа бо фኔςእк уኅуμаф уቸюγጵ. Свխхрамяዛи оռа сноռևктէ. WlCQ. - Wystąpienie z Kościoła może ale nie musi wiązać się z apostazją – precyzuje ks. prof. Piotr Majer, kanonista, profesor UPJPII i konsultor Rady Prawnej KEP. W rozmowie z KAI ks. prof. Majer wyjaśnia, jakie są konsekwencje wystąpienia z Kościoła oraz co należy zrobić, by powrócić do wspólnoty. Przypomina też, że po wystąpieniu z Kościoła człowiek nie przestaje być katolikiem. Rozmowę publikujemy w związku z narastającą w Polsce w ostatnich miesiącach falą wystąpień z Kościoła. Ks. prof. Piotr Majer HENRYK PRZONDZIONO / GOSC NIEDZIELNY Maria Czerska: W ostatnim czasie nasila się w Polsce zjawisko apostazji. Czym jest apostazja z punktu widzenia prawa kanonicznego? Ks. prof. Piotr Majer: Warto wyjaśnić, że zjawisko, o którym mówimy, nie dotyczy apostazji w sensie ścisłym, choć tak bywa popularnie określane. Mamy natomiast do czynienia z formalnymi wystąpieniami z Kościoła albo mówiąc jeszcze ściślej – odstąpieniami od Kościoła. Dekret ogólny Konferencji Episkopatu Polski z 7 października 2015 r., który określa procedurę odstąpienia od wspólnoty nosi właśnie tytuł: „W sprawie wystąpień z Kościoła oraz powrotu do wspólnoty Kościoła”. Nie jest to dekret o apostazji. Na czym zatem polega różnica między „odstąpieniem” a „apostazją”? Odstąpienie może się wiązać z apostazją ale nie musi. Apostazja w rozumieniu prawa kanonicznego jest przestępstwem polegającym na całkowitym porzuceniu wiary chrześcijańskiej. Może się to wiązać ze wstąpieniem do jakiejś innej, niechrześcijańskiej wspólnoty religijnej lub z życiem całkowicie niereligijnym. Jak wspomniałem, deklarowana chęć wystąpienia z Kościoła może być motywowana apostazją. Może się jednak zdarzyć – i rzeczywiście się zdarza - że człowiek występujący z Kościoła nie chce całkowicie porzucać wiary chrześcijańskiej. Twierdzi, że jest wierzący, nie chce jednak pozostawać we wspólnocie, przystępować do sakramentów, uznawać zwierzchnictwa papieża i biskupów, itp. Wtedy mamy do czynienia ze schizmą. To przestępstwo, polegające na odmowie uznania zwierzchnictwa biskupa rzymskiego lub utrzymywania wspólnoty z członkami Kościoła uznającymi to zwierzchnictwo; wiąże się z wypowiedzeniem posłuszeństwa i zerwaniem widzialnych więzów komunii kościelnej. Powodem odstąpienia od wspólnoty może też być herezja – czyli uporczywe zaprzeczanie jakiejś głoszonej przez Kościół prawdzie, co jednak też nie jest tożsame z całkowitym porzuceniem wiary chrześcijańskiej. Czego dotyczy dekret KEP? Gdy po raz pierwszy wchodził w życie pojawiały się głosy krytyczne: „Jak to może być, że w Kościele podajemy instrukcję popełniania przestępstwa, procedurę grzechu?”. Tymczasem nie jest to procedura popełniania przestępstwa, ale swego rodzaju instrukcja postępowania dla duszpasterza: jak ma się zachować w sytuacji, gdy przychodzą do niego osoby deklarujące chęć wystąpienia z Kościoła katolickiego. Dlatego w dekrecie czytamy że obowiązkiem duszpasterza jest przeprowadzenie rozmowy z takim człowiekiem, by rozeznać, jakie są przyczyny jego odejścia, a następnie podjęcie starań – z miłością i roztropnością, nie z agresją i niechęcią – by zachęcić go do porzucenia tego zamiaru. Ale jeśli te starania nie odniosą skutku, trzeba przyjąć jego oświadczenie woli i nadać mu dalszy bieg kanoniczno-proceduralny. Nie trzeba dodawać, że dla każdego księdza jest to smutne zadanie, bo każde odejście jest jakąś porażką – tak duszpasterza, jak i odchodzącego. Jakie są konsekwencje wystąpienia z Kościoła? Osoba składająca deklarację o wystąpieniu z Kościoła – niezależnie, czy wiąże się to ze schizmą, herezją, czy apostazją – nie przestaje być faktycznie jego członkiem. Z Kościoła nie da się wystąpić tak jak z jakiejś organizacji, gdzie składa się legitymację, dopełnia formalności i faktycznie przestaje się należeć do danej grupy. Człowiek ochrzczony, nawet jeśli złożył deklarację o wystąpieniu i nie uczestniczy w życiu Kościoła, a nawet jest do niego i do samego Pana Boga wrogo nastawiony, nie przestaje być chrześcijaninem, nie przestaje być członkiem wspólnoty ochrzczonych. Chrzest jest pewnym historycznym faktem, którego skutki trwają i nie można ich unicestwić, utracić. Jak pisze św. Paweł, nic nie może nas odłączyć od Chrystusowej miłości (por. Rz 8, 35). Dlatego osób, które odeszły od wiary ale później zdecydowały się wrócić, nie chrzci się ponownie. „Semel catholicus, semper catholicus” – kto raz został katolikiem, ten będzie nim na zawsze. Natomiast deklaracja o wystąpieniu z Kościoła – niezależnie od tego, czy wiąże się to ze schizmą, herezją czy apostazją – pociąga za sobą tę samą karę: ekskomuniki, czyli wyłączenia z uczestnictwa w życiu Kościoła. Na czym polega ta kara? Kara ekskomuniki polega na niemożności sprawowania i przyjmowania sakramentów świętych oraz sakramentaliów. Ekskomunikowany nie może przystąpić do sakramentu pokuty, otrzymać rozgrzeszenia, przystąpić do Komunii Świętej. Nie może też przewodniczyć obrzędom kultu. Dekret KEP wylicza szczegółowo te ograniczenia. To także zakaz pełnienia funkcji chrzestnego, świadka bierzmowania, czy świadka sakramentu małżeństwa, niemożność pełnienia urzędów i posług w Kościele, należenia do publicznych ruchów i organizacji kościelnych, wreszcie – pozbawienie pogrzebu kościelnego. Wiele osób występujących z Kościoła życzy sobie, by ich dane zostały wykreślone z ksiąg parafialnych. Był taki czas, kiedy sprawy wystąpień z Kościoła opierały się o sądy administracyjne, ponieważ niektórzy powoływali się na ustawę o ochronie danych osobowych (wtedy jeszcze nie funkcjonowało RODO ) i chcąc wystąpić z Kościoła wysyłali pisma czy maile do parafii chrztu z życzeniem, by dokonano tam wykreślenia ich danych z księgi ochrzczonych. Prawo kanoniczne w inny sposób reguluje tę sprawę, co wiąże się ze wspomnianym przez mnie faktem nieusuwalności chrztu, w związku z czym proboszczowie odmawiali wykreślania tych danych. Osoby, które chciały wystąpić z Kościoła odwoływały się do sądów administracyjnych, te zaś wydawały zróżnicowane wyroki. Po jakimś czasie, dopiero po wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego z 9 lutego 2016 r. ukształtowała się jedna linia orzecznicza, według której należy postępować zgodnie z przepisami prawa kościelnego. Nie ma żadnej sprzeczności między postanowieniami RODO a procedurą, która została uregulowana przez KEP w 2015 r. i jeśli ktoś pragnie złożyć oświadczenie woli o wystąpieniu z Kościoła, powinien to uczynić zgodnie z przyjętymi przez Kościół przepisami. W przypadku wystąpienia nie wykreśla się danej osoby z księgi ochrzczonych lecz przy informacji o chrzcie umieszcza się stosowną adnotację, która musi być odtąd również umieszczana na świadectwie chrztu. Nie wystawia się też żadnego zaświadczenia o wystąpieniu z Kościoła. Można natomiast otrzymać świadectwo chrztu ze wspomnianą adnotacją. Dekret mówi nie tylko o wystąpieniach ale również powrotach. Jak można wrócić do wspólnoty? Powrót osoby, która wystąpiła z Kościoła, polega na zdjęciu kary ekskomuniki. Jest to możliwe, gdy człowiek dotknięty tą karą „odstępuje od uporu” – to sformułowanie z Kodeksu Prawa Kanonicznego – w sprawie, która stała się przyczyną jej nałożenia. Ekskomunika należy do tzw. kar poprawczych. Innymi słowy, nie chodzi o to, by człowiek był nią dotknięty do końca życia, ale by zmienił swoje postępowanie. Jeśli ktoś, kto wystąpił, przeżywa nawrócenie, chce pojednać się z Kościołem i praktykować swoją wiarę we wspólnocie, powinien zgłosić się do proboszcza, przedstawić swoje dane, okoliczności i motywy wystąpienia z Kościoła oraz pragnienie powrotu. Oczywiście nie może to mieć charakteru tylko urzędowego; ważne jest, by było to realne nawrócenie i chęć naprawy tego, co wcześniejszą decyzją zostało zniszczone. Proboszcz zasadniczo nie ma władzy zwolnienia z kary kościelnej, ale przedstawia prośbę wiernego ordynariuszowi miejsca, który może zdjąć ekskomunikę. Wówczas człowiek powraca do wspólnoty i może, już bez żadnych dodatkowych procedur, przystępować normalnie do sakramentów. Są oprócz tego dodatkowe przepisy szczególne, mające zastosowanie w sytuacji niebezpieczeństwa śmierci – wówczas zwolnić z kary wiernego może każdy kapłan. W pewnych sytuacjach, gdy wiernemu trudno byłoby dłużej przebywać bez sakramentów, z kary może też zwolnić go kapłan w konfesjonale, a potem udzielić rozgrzeszenia, z tym jednak zastrzeżeniem, że człowiek ten w ciągu miesiąca zgłosi się do ordynariusza, by ten decyzję spowiednika potwierdził. Warto pamiętać, że jeśli miało miejsce odstępstwo formalne i jest ono zapisane w akcie chrztu, w interesie samego powracającego jest to, by także fakt powrotu został odnotowany. Czy żeby być zwolnionym z kary trzeba spełnić jakieś szczególne warunki? Trzeba odstąpić od uporu. Jeśli ktoś odstąpił od uporu, ma prawo być zwolnionym z kary. Sytuację tę wyjaśnia kanon 1347, który brzmi: „Należy uważać, że od uporu odstąpił winny, który rzeczywiście żałował popełnienia przestępstwa, a ponadto odpowiednio naprawił szkody i zgorszenie lub przynajmniej poważnie to przyrzekł”. To, w jaki sposób należy naprawić szkody, zwłaszcza gdy przestępstwo miało wymiar publiczny, określa ordynariusz. Czy ubieganie się o zwolnienie z kary kościelnej powinno łączyć się z sakramentem pokuty? Gotowość do oczyszczenia się z grzechów w sakramencie pokuty jest wyrazem żalu i pragnienia powrotu. Zazwyczaj najpierw dokonuje się zwolnienie z kary, a potem spowiedź. Ile razy można wracać? Dyscyplina pokutna w pierwszych wiekach chrześcijaństwa była bardzo surowa. W III w. w części Kościoła odstępcom odmawiano przebaczenia, podobnie jak mordercom. W późniejszym czasie nakładano na nich publiczną wieloletnią pokutę. Św. Bazyli Wielki w IV w. pisał: „Kto wyparł się Chrystusa i zbezcześcił tajemnicę zbawienia, winien czyn swój opłakiwać publicznie i pokutować przez całe życie, a jedynie w przypadku, gdy odchodzi z tego świata, przez wzgląd na wiarę w miłosierdzie Boże można go uznać za zasługującego na dostąpienie do sakramentu”. Ale obecnie przepisy tego nie regulują. Ewangelia mówi, że wracać można zawsze. Kościół zawsze czeka z miłością na powrót. Oczywiście, gdyby odejścia i powroty się powtarzały, ordynariusz mógłby nabrać wątpliwości co do szczerości postanowienia poprawy. Od kiedy funkcjonuje obecna procedura występowania ze wspólnoty i powrotu? Przestępstwa apostazji, herezji i schizmy oraz kary za nie były w Kościele od zawsze. Już w 1 Liście św. Pawła do Koryntian czytamy, że nie można utrzymywać kontaktów z tymi, którzy dopuścili się szczególnie odrażających czynów: „Usuńcie złego spośród was samych” (1 Kor 5, 13) – to jest pierwowzór naszej ekskomuniki. W Kodeksie Prawa Kanonicznego z 1983 r. pojawiło się sformułowanie: „wystąpienie formalnym aktem z Kościoła katolickiego”. Pojawiało się ono w trzech kanonach dotyczących prawa małżeńskiego. Sformułowanie to rodziło poważne problemy, ponieważ nie było dokładnie wiadomo, co to znaczy „wystąpić formalnym aktem z Kościoła”. Pojawiały się różne interpretacje. Najwięcej wątpliwości dotyczyło wystąpień z Kościoła w celach podatkowych w przypadku katolików płacących podatki w Niemczech. Zdarzało się, że ludzie formalnie występowali z Kościoła, by uniknąć obowiązującego tam specjalnego „podatku kościelnego”, a w rzeczywistości chcieli jednak nadal wierzyć i praktykować. Sytuacje te rodziły tak wiele problemów i trudności, że w 2009 r. Benedykt XVI usunął to sformułowanie z Kodeksu Prawa Kanonicznego. Sytuacje wystąpień regulowane są poza Kodeksem. Nie ma ogólnokościelnej procedury. Określają ją poszczególne Konferencje Episkopatów dekretami takimi jak dekret KEP z 2015 r. Dekrety te zatwierdzane są przez Stolicę Apostolską i mają moc prawną. Mówiąc o apostazji, herezji i schizmie używa Ksiądz sformułowania „przestępstwo”. Czy jest to tożsame z grzechem, czy są to zupełnie różne pojęcia? W rozumieniu prawa kanonicznego każde przestępstwo łączy się z grzechem, choć nie każdy grzech jest przestępstwem. Większość grzechów, z których się spowiadamy to nie przestępstwa. Przestępstwem jest czyn, który został w karnym prawie kościelnym uznany za przestępstwo – np. nadużycie władzy, seksualne wykorzystywanie nieletnich, aborcja, ale również apostazja czy schizma. Przestępstwo jest grzechem, gdyż polega nie tylko na złamaniu prawa kościelnego, pochodzącego od człowieka, ale również Prawa Bożego. W przypadku apostazji czy schizmy grzech polega na tym, że człowiek, który z mocy Prawa Bożego jest odpowiedzialny za swoją wiarę i ma obowiązek się o nią troszczyć, tę wiarę publicznie porzuca. Ten sam czyn może mieć konsekwencje na różnych płaszczyznach – na płaszczyźnie prawnej jako przestępstwo i na płaszczyźnie moralnej jako grzech. Dziękuję za rozmowę.
Jeden z czytelników przysłał list, w którym opisał zdarzenie dające mu do myślenia. Otóż był on na ślubie, który na pierwszy rzut oka był jak inne i nie widziałby żadnej różnicy w całej ceremonii, gdyby nie to, że pani młoda składała pełną przysięgę małżeńską, a pan młody tylko częściowo. Był to ślub „jednostronny”. Proszę wyjaśnić o co tu chodzi, jak to możliwe, że jedna ze stron nie składa pełnej przysięgi? Ks. dr Zbigniew Cieślak: Otóż występują w Kościele katolickim tzw. małżeństwa mieszane, zawierane pomiędzy stroną katolicką, czyli osobą ochrzczoną w Kościele katolickim a drugą, która jest ochrzczona, ale nie w Kościele katolickim, albo w ogóle nie jest ochrzczona. Stąd wyróżniamy dwa rodzaje małżeństw mieszanych. W pierwszym przypadku jest to małżeństwo między katolikiem a ochrzczonym poza Kościołem katolickim, czyli np. u anglikanów, ewangelików, zielonoświątkowców czy prawosławnych. Mamy zatem w takiej sytuacji dwie osoby, mężczyznę i kobietę, które są ochrzczone. Z tym, że jedna jest katolikiem, a druga nie. I jest to pierwszy rodzaj małżeństwa mieszanego. Natomiast drugi rodzaj małżeństwa mieszanego zachodzi pomiędzy katolikiem, czyli ochrzczonym w Kościele katolickim lub doń przyjętym, a osobą, która nie jest ochrzczona, czyli jest muzułmaninem, buddystą, hinduistą, wyznawcą religii Mojżeszowej, czy poganinem. W pierwszym i drugim przypadku jest możliwość zawarcia małżeństwa w Kościele katolickim, ale uwaga pod warunkami. Jaki jest stosunek Kościoła katolickiego do małżeństw mieszanych? Tak, wtedy gdy jedna ze stron jest katolikiem, druga nie. W takiej sytuacji, chociaż formalnie strona niekatolicka nie podlega normom Kościoła, to jednak w jakiejś mierze te przepisy ją dotyczą, gdyż zawiera małżeństwo z katolikiem i to w Kościele katolickim. Wskazuje na to kanon 1059: „Małżeństwo katolików, chociażby tylko jedna strona była katolicka, podlega nie tylko prawu Bożemu, lecz także kanonicznemu, z zachowaniem kompetencji władzy państwowej odnośnie do czysto cywilnych skutków tegoż małżeństwa”. Co więcej prawo naturalne i Boże wymaga, aby do godziwego zawarcia małżeństwa mieszanego istniały wystarczające gwarancje zachowania i rozwoju wiary strony katolickiej oraz dobro przekazania wiary potomstwu. Natomiast, gdy osoby są ochrzczone, mamy łatwiejszy przypadek. W prawie kanonicznym w punkcie wyjścia mamy zakaz takiego małżeństwa, ale nie jest to przeszkoda kanoniczna. Małżeństwo może się zatem odbyć, jeśli biskup diecezjalny udzieli zgody prawnej. Oczywiście udzielić jej może pod pewnymi warunkami. Ta zgoda w prawie kanonicznym nazywa się nihil obstat. Jeszcze inaczej, gdyby ksiądz parafialny takie małżeństwo pobłogosławił, to małżeństwo pomiędzy ochrzczonymi nawet jedną stroną niekatolicką byłoby ważne, ale niegodziwe, gdyż mamy do czynienia z dwiema osobami ochrzczonymi. A podkreślmy tutaj, że chrzest jest pierwszym i najważniejszym sakramentem, jedynym koniecznym do zbawienia. Drugi przypadek małżeństwa mieszanego jest dużo poważniejszy i trudniejszy, gdyż mamy do czynienia z katolikiem i nie katolikiem, a ponadto nie ochrzczonym, jak np. buddysta, muzułmanin czy poganin. W takim wypadku zachodzi różnica kultu. I tutaj jest już nie tylko zakaz prawny, ale kanoniczna przeszkoda zrywająca. Innymi słowy, gdyby któryś z duchownych z niewiedzy taki ślub pobłogosławił, to będzie on w punkcie wyjścia nieważny. A takich przypadków małżeństw mieszanych jest coraz więcej, ponieważ osoby poznają się jeżdżąc czy pracując w różnych częściach świata. Ale też i w naszym kraju przybywa coraz więcej osób różnych narodowości, kultur i religii. Duszpasterz przygotowujący małżeństwo mieszane, oprócz normalnej praktyki kanoniczno-duszpasterskiej, ma obowiązek poprosić biskupa miejsca o dyspensę od przeszkody małżeńskiej, a nie tylko o zgodę jak w pierwszym przypadku. Przeszkoda bowiem jest zrywająca ewentualnie zawarte małżeństwo. Wspomniał Ksiądz wcześniej, że zawarcie małżeństwa mieszanego w Kościele katolickim, odbywa się pod pewnymi warunkami. Jakie to są warunki i której ze stron dotyczą? Warunek jest taki, że strona katolicka składa tak zwaną rękojmię, czyli gwarancję wiary. Po pierwsze, że zachowa własną wiarę, po drugie, że ochrzci dzieci w wierze katolickiej, czyli przyjmą chrzest katolicki, a po trzecie, że ona zabezpieczy, aby dzieci były wychowane w Kościele katolickim. Natomiast strona niekatolicka ochrzczona nie może zobowiązać się oczywiście do tego, że wychowa dzieci po katolicku, gdyż biorąc na przykład ewangelika, jest logicznym, że nie wychowa dzieci po katolicku. Natomiast szanując jego wolność wyznania, Kościół katolicki wymaga, aby zadeklarować, że przyjął do wiadomości zobowiązania strony katolickiej i nie będzie zabraniał praktykować wiary swojemu przyszłemu współmałżonkowi, ani wychowania dzieci po katolicku, ani ochrzczenia ich w po katolicku, skoro decyduje się na ślub w Kościele katolickim. Bardzo ważną rzeczą jest jeszcze przy małżeństwach katolików z osobami niechrzczonymi, by strona niekatolicka, bardziej to dotyczy mężczyzn, uznała i zadeklarowała, że małżeństwo z katolikiem jest pierwsze i jedyne, że przyjmuje zasadę monogamii. Bo przecież dla muzułmanina czymś normalnym jest mieć kilka żon. Tutaj duszpasterz i biskup zezwalający na ślub i dający dyspensę muszą być bardzo uważni, by ta osoba była rzeczywiście stanu wolnego w rozumieniu prawa i teologii katolickiej. Odpowiedzmy teraz na zasadnicze pytanie, tej rozmowy, czyli o to, co zdziwiło naszego czytelnika. Jeżeli chodzi o składanie przysięgi podczas zaślubin w przypadku małżeństw mieszanych, kiedy oboje są wierzący w Boga, to zasadniczo nie ma problemu co do tej treści. Problem z treścią przysięgi pojawia się w momencie, kiedy jedna z osób nie wierzy w Boga, czyli jest ateistą. Otóż dla strony katolickiej zawarcie związku w Kościele jest sakramentem, i wówczas jest to nie tylko związek prawny, ale i porządku łaski. Dla tej drugiej strony, która jest niewierząca, albo inaczej wierząca nieochrzczona, nie jest on sakramentem, ale jest związkiem prawnym, na mocy prawa kanonicznego i cywilnego. Jest to bowiem ślub konkordatowy, mający skutki w prawie kanonicznym oraz cywilnym polskim. Powstaje zatem wymiar prawny z wszelkimi obowiązkami i prawami męża i żony. Zatem w takim przypadku czytelnik mówił, że był świadkiem jakby małżeństwa jednostronnego. Mówiliśmy wcześniej, że są dwa rodzaje małżeństw mieszanych. Jednak prawo kanoniczne przewiduje poza małżeństwami mieszanymi, również małżeństwa im podobne. O jakich mowa? Wyróżniamy trzy zasadnicze, podobne do mieszanych. Pierwsze z nich, co jest niestety aktualnością, to kiedy ślubuje ochrzczony katolik, ale apostata, czyli osoba, która formalnie wystąpiła z Kościoła. Straciła w związku z tym nie tylko obowiązki wobec Kościoła, ale też i prawa, w tym do przyjmowania sakramentów. I wtedy gdyby chciał zawrzeć małżeństwo ze stroną katolicką, to tylko na warunkach jak pomiędzy katolikiem i nieochrzczonym. Drugi przypadek jest wtedy, gdy osoba formalnie, czyli na piśmie, nie wystąpiła z Kościoła, ale utraciła faktycznie wiarę z rożnych przyczyn. Owszem został ochrzczony i przystąpił do kolejnych sakramentów, jednak z różnych względów tej wiary teraz nie czuje, albo nigdy jej nie miał. Osoba taka będzie miała status prawny jak osoba nieochrzczona. Trzeci przypadek małżeństwa podobnego do mieszanego jest wtedy, gdy ktoś ostentacyjnie nie praktykuje. Jest ochrzczony, ale demonstruje swoje niepraktykowanie wiary, nigdy nie dokonał też formalnej apostazji, ale swoim zachowaniem pokazuje, że nie praktykuje wiary i nie ma związków z Kościołem. I tutaj, wracając do podstawowego pytania, te osoby mogą ominąć w przysiędze małżeńskiej imię Boga, czyli nie wypowiada pełnych słów przysięgi małżeńskiej. Jednakże wszystkie prawa i obowiązki małżeńskie są wiążące. W konsekwencji jeżeli ktoś jest niewierzący, czy jest po prostu nie katolikiem i nie jest chrześcijaninem, to nie może przyjąć Komunii św., co więcej małżeństwo mieszane, tak z tytułu wiary jak i religii, z definicji nie jest sprawowane w ramach Mszy św., ale w ramach nabożeństwa liturgii Słowa. Msza św. w takich wypadkach może być sprawowana jedynie za zgodą biskupa. Stąd wspomniany czytelnik mógł nie zauważyć wszystkich różnic podczas ceremonii zaślubin. Dziękuję za rozmowę. Opiekun 2/2022
Po co ten tekst - zapewne wielu się zastanawia. Po co promować jątrzyciela, antychrysta i - w opinii wielu - pajaca. Otóż ja nie promuję. Na przykładzie Adama Darskiego, Nergala, można bardzo pięknie pokazać, że mimo iż wydaje nam się, że jesteśmy niezwykle rozwiniętym, otwartym i tolerancyjnym krajem, to tak naprawdę wciąż znajdujemy się w ciemnej... brzmienia - koncerty w Trójmieście Pomyśleć, że wszystko zaczęło się od niewinnego zdjęcia. Oto Nergal wrzucił na swoje konta społecznościowe selfie z Larsem Urlichem, perkusistą legendarnej Metalliki. No i zaczęła się burza w szklance wody. O co poszło? Zazdrość najpewniej. I zawiść. My, Polacy, mamy zawiść we krwi. Zwłaszcza względem swych rodaków."No chce się wybić!", "znowu robi szum wokół siebie", "pajac promuje się na nazwisku legendy" - takich opinii pojawiło się mnóstwo. No nie. Darski przede wszystkim nie musi robić wokół siebie szumu. Robią to za niego inni. A on - wiadomo, nie jest święty, czasem zrobi coś takiego, że można tylko schować twarz w dłoniach. Kto nie zrobił nigdy w życiu niczego idiotycznego, świadomie lub przypadkiem, ręka do góry. Tyle że znani ludzie są na świeczniku i pod pręgierzem opinii. Nergal to światowa gwiazda metalu. Jego Behemoth od mniej więcej 20 lat jest w absolutnej czołówce globalnego black metalu. Największe festiwale, światowe trasy. Naprawdę ktoś myśli, że potrzebny mu rozgłos zapewniany przez tanie sensacje? A fotka z Urlichem? Wyjaśniam - panowie są ziomkami. Znają się od lat, lubią. Legendarny perkusista, założyciel największego zespołu metalowego na świecie, Metalliki, kupił bilet na koncert Behemotha, a po występie wpadł zbić piątkę z Nergalem i polskimi muzykami. To naprawdę takie wydarzenie, aby ponownie wyklinać Adama Darskiego od czci i wiary? Tym bardziej że to nie było tak, że Nergal czaił się, żeby strzelić fotkę. To Urlich przyszedł oklaskiwać Behemotha na koncercie w Berkeley. I pogadać, jak kumpel z rzecz zauważył dziennikarz Jarek Szubrycht - gdyby Behemoth był drużyną sportową, stałby się jednym z najważniejszych projektów marketingowych naszego kraju. Ale że grają metal i nie wierzą w siły wyższe? No to cóż - ostracyzm. Zwrócił też uwagę - słusznie zresztą - że Norwegia i Finlandia ze swoich gagatków w czarnych szatach zrobiły atut. No tak, tyle że gdzie Rzym, gdzie zaczęła się cała afera z Nergalem? W 2007 roku. Wtedy ze stanowiska NBP ustępował Leszek Balcerowicz, po raz pierwszy w Polsce wystąpił Wu-Tang Clan, a w fabryce w Tychach wyprodukowano milionowego fiata pandę. No, dawno to było. W tym też roku Nergal miał czelność podrzeć Biblię na koncercie. Dokładnie 13 września w gdyńskim Uchu. I tu dochodzimy do chyba największego absurdu, który toczy ten kraj od wielu lat. Obraza uczuć religijnych. Co to w ogóle jest? Co to znaczy? Uczucia religijne to paradoks. Proszę mnie źle nie zrozumieć - absolutnie szanuję wybory każdego człowieka. Bo jest wolny, ma do nich prawo. Jednak wolność jednego kończy się tam, gdzie zaczyna drugiego człowieka. Dlaczego nie ma obrazy uczuć niewierzących? Żyjemy podobno w świeckim państwie. Otwartym, tolerancyjnym. Jednak w każdej szkole, urzędzie, obiekcie państwowym są krzyże. Co z innymi wyznaniami, z agnostykami, heretykami? Co z ich uczuciami?Czytaj także: Odczepcie się od polskiego rapu!Ale niech ktoś powie, że "papież ch*j" - będzie ciągany za nasze pieniądze po sądach, bo ktoś poczuł się urażony. Przecież to jest paranoja. To jest tak absurdalne, jakbym jako niewierzący obywatel szedł się procesować z kimś, kto powiedział, że Bóg istnieje i to mnie uraziło. Ludzie, szanujmy się!Niemniej są ludzie niejako skazani na hejt i ostracyzm. Ponieważ wymykają się tym zaściankowym kajdanom, w których Polska wciąż pozostaje uwięziona. I niestety na razie nie widać jakiegoś rewolucyjnego światełka, które zapoczątkowałoby istotne zmiany. Jak chociażby w Irlandii, gdzie przecież religia też od zawsze była niezwykle ważnym elementem życia i muszą być nawet kontrowersyjni, jak Adam Darski. Wystarczy, że będą inni, będą sobą. Ralph Kamiński, Michał Szpak, Doda. Albo, szukając bliżej - wysoko wrażliwe dzieci, które w szkołach nie mają życia, bo nie wpisują się w utarty schemat. Musimy się obudzić, ponieważ wyrośnie nam pokolenie jeszcze bardziej poharatane psychicznie niż millenialsi czy "zetki". Już jest dramat, a będzie jeszcze gorzej. Szanujmy się, powtórzę. Tylko tyle i aż tyle. Każdy ma prawo prowadzić swoje życie drogą, którą wybierze, i nikomu nic do tego. Tak samo przestańmy się przejmować rzeczami, które nas nie dotyczą. Tymczasem niedawno do Sejmu trafił projekt zmian w Kodeksie karnym autorstwa Solidarnej Polski, zakładający zaostrzenie przepisów za obrazę uczuć religijnych. Za publiczne wyszydzanie Kościoła mają grozić dwa lata więzienia. Jakże kuriozalnie brzmią słowa wiceministra sprawiedliwości Marcina Warchoła, który powiedział, że prawo trzeba zmienić, by chrześcijanie nie byli wykluczani z życia społecznego i nie byli zmuszani do ukrywania swojej wiary, tym bardziej że - jak podkreślał - praktyka zmierza do poszerzania wolności w innych dziedzinach np. praw osób LGBT i to kosztem na końcu do casusu Nergala. Robi muzykę dla określonego grona słuchaczy, którzy się z nią zgadzają i utożsamiają. Podobnie jak z jej przekazem. Więc, gdy na koncercie podrze Biblię lub nazwie jednego czy drugiego księdza "skur*ysynem", nie ma tu mowy o jakiejkolwiek obrazie czyichkolwiek uczuć. Dlaczego? Bo mówił to w swojej bańce. Tyle. Koniec. Kropka.
By Sodowski Krzysztof Opublikowane 25 Styczeń, 2012 Z cyklu Związki – Religie – Duchowość wywiad z młodym, „studenckim” małżeństwem opowiadającym o religii, która stała się ważnym elementem ich życia, o duchowości codziennej, o rozwoju człowieka w wierze. Dorota i Paweł zgodzili się podzielić swoimi doświadczeniami z przygotowań do ślubu oraz do narodzin dziecka, przeżywanych przez nich w religii katolickiej. Duchowość – czym ona jest dla was? Paweł: Duchowość jest dla mnie subiektywnym podejściem do spraw wiary i płaszczyzną, która odróżnia człowieka od zwierząt. Jest charakterystyczna dla człowieka; określa stosunek do wiary, do Absolutu. Duchowość to sposób, w jaki ktoś przeżywa to, co się z nim dzieje w relacji z Bogiem. Dorota: Duchowość kojarzy mi się z religijnością, z przeżywaniem swojej wiary jakoś tak wewnętrznie. Od kilku lat tworzycie związek, od 3 miesięcy jesteście małżeństwem, spodziewacie się dziecka. W jaki sposób rozwijał się wasz związek i jakie miejsce zajmowała w nim religia i duchowość? P: Poznaliśmy się 3 lata temu, pracowaliśmy w supermarkecie. Na pierwszej randce poszliśmy do kościoła. D: Bo była msza po łacinie a Paweł lubi łacinę P: Oboje jesteśmy katolikami, a była niedziela. W ten sposób już od samego początku pojawiało się przeżywanie Boga w naszym związku. Rozmawialiśmy też o tym sporo żeby wybadać poglądy drugiej strony, a dalej rozwijaliśmy się w duchowości trochę niezależnie. Ja zainteresowałem się charyzmatem dominikańskim. Teraz mogę nazwać siebie świadomym katolikiem, nie to co wtedy; teraz bardziej „to” czuję. Pochodzimy też z zupełnie różnych domów. D: W moim rodzinnym domu przeżywanie duchowości jest nie do końca świadome, polega na częstym chodzeniu do kościoła, ale bez jakiegoś wgłębiania się w to. P: U mnie nie było żadnego przymusu, to był mój wybór, który pojawił się podczas bierzmowania. Wierzę i pogłębiam to ciągle. D: A teraz, kiedy rodzi nam się dziecko musimy być wzorem, musimy mu pokazywać drogę. P: Ważne dla nas jest to, że ślubowaliśmy wychować dziecko po katolicku. Oczywiście dopuszczam możliwość, że kiedy dorośnie i będzie mogło samo decydować, wybierze inną drogę. Pewnie trudno byłoby mi to znieść, ale zniósłbym. Oznacza to, że z duchowością łączy się też tolerancja na to, że inni nie są rozwinięci duchowo. Dlatego bardzo ciężko byłoby mi zaakceptować, że moje dziecko w ogóle nie przejawia zainteresowania sprawami ducha, nie chce o nich rozmawiać i odrzuca je. Duchowość i religijność innych jest czymś, co również nas dotyczy, a chcemy żeby inni też zostali zbawieni. Trudno jednak myśleć tylko o duchowości. Myślę, więc też o religijności, myślę o życiu wiecznym i stąd potrzeba żeby być zbawionym i żeby inni zostali zbawieni. Jak od strony duchowej przebiegały przygotowania do ślubu? P: Nie było w ogóle zastanawiania się czy brać ślub kościelny, czy cywilny. Wiadomo, że ten „prawdziwy”. (śmiech) D: Nam zależało głównie na ślubie, a nie na weselu, dlatego wybraliśmy księdza, z którym byliśmy związani. P: Wybraliśmy wiele rzeczy, które mogliśmy wybrać. Dowiedzieliśmy się o tym na naukach przedślubnych u oo. Dominikanów w Krakowie. Nauki były w październiku, a ślub w lipcu, więc mieliśmy dużo czasu na ich przemyślenie. Szybko doszliśmy do tego, że chcemy być razem i pojawił się pomysł wzięcia ślubu. Jasne było dla nas to, że zaręczamy się po to żeby wziąć ślub. Zaręczyliśmy się w sierpniu. Dowiedzieliśmy się, jakie są warunki wzięcia ślubu. Nauki nie muszą być we własnej parafii, można je sobie wybrać. Dominikanie opowiedzieli nam nie tylko o ślubie, ale o życiu po nim, łączyli teologię, psychologię i pedagogikę - rozwinęło to naszą duchowość. D: Mówili też o tym, żeby zawierzyć Bogu; że nie wszystko jest zależne od nas. P: Tam porównywaliśmy swoje systemy wartości i wypadliśmy w porównaniu bardzo dobrze, bo pierwsza trójka nam się zgadzała – najważniejszy jest Bóg przed naszą miłością i szczęściem. Nie zawsze to, co pojmujemy, jako wolę Bożą jest zgodne z naszym szczęściem, a szczęście pozornie może łączyć się z hedonizmem. D: Na tych naukach wiele rzeczy sobie uświadomiliśmy. P: Do ślubu bardzo się przygotowywaliśmy. Był on dla nas ważny jako sakrament, czyli taki namacalny, tu na ziemi, znak obecności Boga w naszym życiu. Poprzez małżeństwo już nie staramy się osobno o zbawienie – ja swoje, Dorota swoje - tylko razem, jesteśmy jednością w oczach Boga. I to było dla nas ważne. Chcieliśmy żeby goście mogli to poczuć. Często wśród naszych znajomych spotykamy się z podejściem, w którym to wesele, sukienka są ważniejsze, a nie ślub. D: Z tego powodu urządziliśmy skromne wesele, żeby ludzie pamiętali, że był ślub. Nie lubimy też tych wszystkich weselnych zabaw. P: Staraliśmy się jak najbardziej ingerować w mszę. Ingerencja polegała na wyborze księdza, czytań, psalmu, wybraniu osób, które będą czytać i śpiewać, na ułożeniu modlitwy wiernych. Na wybraniu samej formy rozpoczęcia, bo jest ich kilka. To, że po nas wychodził ksiądz i wprowadzał nas do kościoła, to był fajny symbol. Ale pojawiały się w związku z tym problemy, o których ostrzegali nas zakonnicy. Księża niechętnie zmieniają swoje zwyczaje. D: Nie na wszystko nam pozwolono. Przysięgę chcieliśmy mówić z pamięci, ale ksiądz powiedział, że gdzieś jest napisane, że musimy powtarzać po nim. Ale jedno takie ustępstwo jest i tak niezłym rezultatem. A gdybyście nie wiedzieli, że macie możliwość takich wyborów – jak by to mogło wpłynąć na wasze przeżywanie tego ślubu? P: Moglibyśmy to odebrać, jako bardziej narzucone nam przez wielką instytucję. D: Moglibyśmy się jakoś wewnętrznie nie zgadać na pewne elementy, a nie wiedzielibyśmy, że mamy możliwość wyboru. P: Na naukach polecono nam również pewne lektury przed ślubem, np. rozważania o przysiędze ślubnej. Dzięki temu nie było tak, że rozumieliśmy tylko jej połowę albo bezmyślnie powtarzaliśmy po księdzu. Musieliśmy się napracować żeby to wszystko zrozumieć. Czyli duchowość rozwijają nie tylko święte księgi czy natchnione homilie, ale również znajomość mechanizmów funkcjonowania swojej religii, jej przepisów i kodeksów. P: Chodzi o uświadamianie sobie tego wszystkiego, np. skąd się wzięły konkretne elementy ceremonii. Wiele rzeczy miało kiedyś swoje jasne zastosowanie, które do naszych czasów przetrwało w szczątkowej formie, w formie tradycji. Nie warto klepać bezmyślnie formułek, bo to nie ma sensu. To znaczy, że znajomość historii swojej religii, swojego nurtu duchowego pozytywnie wpływa na samorozwój w sferze religijnej i duchowej, mimo iż czasami możemy tam odnaleźć elementy trudne do zrozumienia lub zaakceptowania. W jakiś czas po ślubie Dorota poczuła, że jest w ciąży. Teraz już wiecie, że jest w 8 tygodniu i macie wyznaczony termin porodu. Jak się z tym czujecie? Jak dziecko wpłynęło na waszą duchowość? P: Pierwszą reakcją była radość. D: Cieszymy się. P: Czeka nas ciężkie zadanie w związku z jego wychowaniem. Z przekazaniem mu pewnych wartości. Skąd bierzecie przykład czy wzorce religijnego i duchowego wychowania swojego dziecka? D: O wychowaniu dziecka rozmawialiśmy na naukach przedślubnych, ale wiemy, że wiele rzeczy wyjdzie dopiero w praktyce. P: Na duchowość naszej rodziny duży wpływ mają nie tyle wzorce duchowe z naszych domów, co te wyniesione od dominikanów, bo ciągle się nimi interesuję, ciągle czytam, i to w nich nasze dziecko się wychowa. Czy przewidujecie jakieś problemy z wychowaniem dziecka? D: No pewnie! Dziecko pójdzie do przedszkola, do szkoły i zobaczy inny świat, rówieśników mających całkiem inne podejście do życia. P: Mam nadzieję, że będzie ciągle świadome, i że będzie potrafiło rozumieć naszą religię, że pójdzie w nasze ślady. Obawiam się jednak, że zupełnie tak nie będzie. Będę starał się to zaakceptować, oczywiście nie bez dyskusji. Obawiam się, że zostanie ateistą albo antyklerykałem, co będzie podstawą do konfliktów. I tutaj pojawia się hierarchia, o której mówiliśmy – ja nie zmienię mojego myślenia o Bogu po to, żeby mieć dobre stosunki z dzieckiem. Pojawia się tutaj zagadnienie różnicy pomiędzy duchowością a religijnością. Czy gdyby wasze dziecko było tak uduchowione jak tego pragniecie, ale w ramach innej religii to nie bylibyście z tego zadowoleni? P: Trudno mi teraz na to pytanie odpowiedzieć. Chciałbym żeby było dobrym chrześcijaninem. Najbardziej bym się cieszył gdyby było dobrym katolikiem, ale ewangelikiem czy wyznawcą prawosławia też może być. (śmiech) Duchowość praktykowana jest nie tylko w domowym zaciszu, jest ona ważną częścią życia społecznego. Jakie są wasze doświadczenia w przeżywaniu własnej duchowości wśród innych, oraz w doświadczaniu jej przejawów ze strony innych ludzi? D: Moi znajomi i znajomi Pawła różnią się od siebie. Moje koleżanki mają inny, poziom duchowości, ale jestem przez nie akceptowana. Ja chodzę co niedzielę do kościoła, a one raz na święta, ale ja to łączę z ich religijnością. Przed ślubem byłam nagabywana przez nie: „Dlaczego nie mieszkacie razem przed ślubem? Przecież wszystkiego trzeba popróbować”. P: Ja jestem bardzo dumny z tego, że noszę obrączkę na palcu. Kiedy spotykam się z żartami typu „stary coś ty zrobił?”, albo „jesteś stracony!”, to cieszę się, że jestem wśród nich przykładem kogoś, kto jest żonaty i jest z tego faktu szczęśliwy. Rzadko spotykamy młode pary, które się pobrały i przeżywają to tak jak my, ciesząc się z samego ślubu. Para naszych znajomych mieszkała razem przed ślubem, robili przed ślubem wszystko to, co robili po ślubie, i mimo że należymy do tego samego Kościoła, to w odmienny sposób przeżywamy chociażby sam ślub i jego znaczenie. Często spotykamy się z inną – wydaje mi się, że mniej świadomą -duchowością i religijnością. Spotykamy się również nie tyle ze świadomym odrzucaniem pewnych przepisów, ile ze zobojętnieniem, z którego wynika np. mieszkanie razem lub seks przedmałżeński. To dobre przykłady na różne sposoby przeżywania tej samej religii – różne duchowości. D: Nie przychodzi nam do głowy żadna para naszych znajomych, która byłaby w podobny do nas sposób rozwinięta duchowo. A czy byliście kiedyś wytykani palcami z powodu waszej religijności? D i P: Nie. Jak się modlicie? P: Podczas nauk zaproponowano nam kilka sposobów modlitwy. Próbowaliśmy modlitwy wspólnej i osobnej, pozostaliśmy przy osobnej. Działamy na tym polu niezależnie od siebie. D: Wiąże się to głównie z tym, że o różnych porach wstajemy i kładziemy się spać, bo ja pracuje na zmiany. P: I to jest tym, co nas tak bardzo różni. D: Ale chodzimy razem do kościoła na niedzielną mszę. Nawet, kiedy ja mam w niedzielę dyżur 12 godzinny to idziemy razem w sobotę wieczorem, mimo że Paweł mógłby iść w niedzielę. P: Niedzielna msza jest czasem, w którym się synchronizujemy ze sobą po całym tygodniu. Czy medytujecie? Stosujecie jakieś metody kontemplacyjne? P: Spontanicznie, kiedy cos mnie zainteresuje to poświęcam się temu, a nazwać by to można kontemplacją. Myślę nad tym, modlę się. A Dorota robi na chlebie znak krzyża, kiedy zaczyna go kroić. (śmiech) Praktykowanie religii to nie tylko modlitwa czy nabożeństwa, to również patrzenie na świat przez pryzmat Boga. Jak wygląda wasza relacja z Bogiem w takim zwykłym, codziennym życiu? D: Mi to pomaga w pracy. Jestem pielęgniarką. Zdarza się, że mamy ciężkie przypadki na oddziale i ludzie umierają. Właśnie w takich chwilach pomaga mi moja religia. Staram się nie przechodzić nad zmarłym do porządku dziennego, ale zamyślić się nad tą osobą, że to była czyjaś mama, córka; staram się pamiętać o odmówieniu „wieczny odpoczynek”. Pomaga mi to pogodzić się z tą śmiercią, bo widocznie tak musiało być. P: Dla mnie w trakcie dnia ciekawym jest obserwowanie różnych przejawów, jak wydaje mi się, ingerencji Boga. Wierzymy, że świat pochodzi od Boga, wiec kontemplacja świata może jakoś do Niego prowadzić. Jeśli zauważam coś takiego, to zachwycam się tym, a podczas modlitwy dziękuje, że mogłem to dostrzec. Niesamowitym cudem jest dusza mojego dziecka. Świat został stworzony przez Boga, a On cały czas jakoś w niego ingeruje, i dotyczy to również śmierci. Przy czyjejś śmierci pojawia się trud pamiętania o Bogu, o jego działalności, i o tym, że to do Niego wszystko należy. D: Myślę teraz również o takim codziennym zawierzeniu Bogu, bo nie wszystko od nas zależy. Nie zawsze wyjdzie tak, jak sobie zaplanujemy, a kiedy wychodzi inaczej, to nie znaczy, że wychodzi gorzej. P: Nie jest jednak tak, że wszystko uważamy za wolę Bożą. To nie jest tak, że wszystkim rządzi Bóg, tak jak fatum. Jeśli autobus się spóźnia, to niekoniecznie jest to wola Boga. Ingerencją Bożą jest stworzenie duszy. Opowiedzieliście o wielu bodźcach umacniających i rozwijających waszą duchowość. A czy zaznaliście sytuacji ją osłabiających? Jakie to były sytuacje? P: Dla mnie ciągłym sprawdzaniem siebie są rozmowy z innymi. Jest to konfrontacja moich poglądów z czymś czasami zupełnie odmiennym. Sprawdzanie siebie, czy to, co ja myślę jest tym samym, co (ja) czuję. D: Ogólnie we współczesnym świecie jest dużo pułapek. Bo ludzi ogarnia hedonizm. P: Przywiązuje się większą wagę do rzeczy materialnych. Bóg nie jest tak ważny dla ludzi jak kiedyś, bo jest wiele konkurencyjnych rzeczy. Komunizm był konkurencją dla religii, a sam nie był religią. Upadek religijności osłabia również duchowość. Warto uświadamiać sobie wiele rzeczy związanych ze swoją religią i duchowością, bo kiedy rozumiemy te rzeczy, nakazy i wymogi, rozwijamy się również my i nasze podejście do Boga - duchowość. Uświadamianie sobie jest świetnym celem. Pozwala pełniej żyć, a życie jest bardziej satysfakcjonujące. Przed nami jeszcze długa droga. Dziękuję wam bardzo za rozmowę.
różnica między katolikiem a chrześcijaninem